Jak zbankrutowało Commodore?

Bankructwo Commodore w 1994 roku było szokiem. Dla wszystkich choć najmniej powinno zaskoczyć samą firmę.
Zanim jednak napiszę jak ta firma wyzionęła ducha to wypada wspomnieć jak stała się potęga. Za jej sukcesem stał Jacek Trzmiel (Jack Tramiel). Miał świetny pomysł który okazał się strzałem w dziesiątkę. Na przełomie lat 70/80 komputery sprzedawano wysyłkowo lub w specjalistycznych sklepach. Jack wpadł na diabelski pomysł aby sprzedawac je w supermarketach i sklepach z zabawkami! To otworzyło sprzedaż na zupełnie nowych klientów.
Kilka lat później Tramiel odszedł z firmy i wykupił Atari tylko po to aby zniszczyć firmę którą zbudował.
Jego miejsce zajął Marshall Smith. Jego zadanie nie należało do najłatwiejszych gdyż po pierwsze Tramiel wydrenował firmę z wartościowych inżynierów i pracowników. Po drugie mimo tego że w 1984 roku firma zanotowała 144 mln dolarów zysku to trzeba było spłacać kredyty gdyż firma dużo inwestowała a jak się domyslacie inwestycje te pochodziły z kredytów. Z rzeczonych 144 mln zostało więc tyle co nic. Rok później firma zanotowała już ponad sto milionów dolarow straty…
OK. Potem była premiera Amigi 1000 a chwilę później wielki powrót Commodore na szczyt z Amiga 500.
I tak oto dotarlismy do 1991 roku. Wtedy tez nie wiadomo dlaczego Commodore chciało wydać… C-65 które tak naprawdę było C-64 w nowej obudowie i ze stacją dysków. Ostatecznie ktos się jednak otrząsnął i sprzet nie trafił do produkcji. Ja tylko przypomnę iż były to czasy w których 16 bitowe komputery były juz normalnością.
Następnie wypuszczono CDTV i mimo tego że według mnie był to wspaniały wynalazek to nie podbił wcale światowych rynków. Czy Commodore się tym martwiło? Chyba nie bo rok 1991 był dla nich wspaniały pod względem sprzedaży Amig. Ponad milion egzemplarzy trafiło wtedy do swoich właścicieli. Przypomne Wam tylko że większośc z nich to były Amigi 500. I to lwia część.
W 1992 roku Commodore rzuciło na rynek Amigi 600 i 1200. Pierwsza była porażką a druga pomimo tego że miała wielki potencjł to jednak nie sprzedawała się najlepiej. Miało to odzwierciedlenie w liczbach gdyż po rekordowym roku 1991 sprzedano niespełna czterysta tysięcy sztuk przyjaciółek.
To wcale nie zmąciło nastrojów wśród kierownictwa firmy i zapalili oni zielone światło dla CD 32 która miała być konsola inną niż wszystkie. A tak naprawdę była Amigą 1200 z CD-romem i była ostatnim gwoździem do trumny Commodore.
Ale jak to się mogło stać? Jak to wszystko mogło upaść?
Wyobraźcie sobie sytuację w której właściciel firmy produkującej komputery mówi podczas wywiadu prasowego iż nie używa sprzętu swojej firmy a nawet gdyby go posiadał to nie bardzo wiedziałby co z nim zrobić. Takiego wywiadu udzielił właśnie Irving Gould (przez konflikt z którym z firmy odszedł Tramiel). Człowiek który swoimi pieniędzmi niegdyś uratował Commodore stał się później jej grabarzem.
Commodore miało dziwną przypadłość którą było zatrudnianie na ważnych stanowiskach kierowniczych ludzi którzy nie mieli pojęcia o komputerach. Dobra! W latach 80-tych (przynajmniej do ich połowy) takie posunięcia były jeszcze zrozumiałe. Brak było wtedy ludzi którzy mieliby odpowiednie doświadczenie. Tyle że na początku lat 90-tych nie było z tym już problemu. Na rynku było już wtedy wielu specjalistów i jedynym problemem jaki mogła napotkać firma to odpowiednio wysokie wynagrodzenie. Więc zatrudniano ludzi którzy zajmowali się na przykład nieruchomościami czy maszynami budowlanymi. (SERIO). Drugim z grabarzy Commodore był Mehdi Ali który dochrapał się w latach 90-tych stanowiska CEO. Jego lista zasług jest bardzo długa. Na przykład ciął budżety działom odpowiedzialnym za rozwój co wiązało się z tym że Commodore przestawało być konkurencyjne wobec innych firm na rynku. Ali był tez człowiekiem który w 1991 roku chciał wypuścić C-65 uważając że to doskonały pomysł. No tak. 8 bitowy komputer na rynku który opanowały na dobre 16 bitowce na pewno zrobiłby furorę. Tym niemniej do prac nad C-65 oddelegowano wieu zdolnych inżynierów pomimo tego ze nawet oni (a nie byli specjalistami od marketingu) mówili że to poroniony pomysł.
Ten sam Ali w chwili kiedy Commodore się sypało odrzucił pomocną dłoń od SUN Microsystems. SUNi chcieli licencjonować specjalną wersję UNIX na Amigi ale Ali zamiast zobaczyć w ich propozycji możliwość ratunku dla firmy potraktował ja jako doskonałą okazję do wydojenia frajerów i zaproponował cenę która spowodowała że SUNi wypadli z butów oraz grzecznie odmówili.
Jednak najlepszą historią związaną jest ta z przeniesieniem fabryk na Filipiny. To znaczyło że od chwili wyprodukowania każdej Amigi nim trafi ona na rynek minie około 6 tygodni. Nie był to więc delikatnie mówiąc dobry pomysł. Dlaczego więc Ali się na niego zdecydował? Otóż Ali pracował wczęsniej w firmie która miała tam swoje fabryki. Too jednak nie wszystko. Plotka mówi że miał tam… kochanke.
Byli pracownicy Commodore którzy piastowali kierownicze stanowiska jak jeden mąż twierdza że firma nigdy nie miała czegoś takiego jak biznes plan. Kiedy CD 32 była już gotowa firma Cadtrak (która była tak naprawdę patentowym trollem) pozwała Commodore za złamanie ich patentu z migającym kursorem. Zaproponowali ugodę na mocy której Commodore miało im za ów patent płacić 10 milionów dolarów rocznie. Biorąc pod uwagę rozrzutność firmy w tamtych czasach nie była to wcale jakaś wielka kwota. Tyle że Ali powiedział NIE! Nie będzie płacił bo jest zbyt przystojny i zbyt młody żeby za to płacić – można by sparafrazować jego słowa posługując się „Porankiem Kojota”. Obsługująca Commodore kancelaria prawna sugerowała aby zapłacić bo ewentualny proces sadowy może się zakończyć przegraną. Ali liczył jednak na to że batalia będzie długa i wyczerpująca. Pomylił się. I na Commodore nałożono embargo przez co ich wynalazek czyli CD 32 nie mógł być sprzedawany w USA!!! Przez migający kursor (XOR cursor)! Firma z dnia na dzień została odcięta o największego rynku zbytu. A magazyny na Filipinach pękały w szwach od CD 32. Commodore straciło płynność finansową a rząd Filipin… zajął wszystkie konsole!
W 1993 roku Commodore sprzedało nieco ponad 150 tysięcy komputerów a rok później niecałe pięćdziesiąt tysięcy. Z zupełnej opozycji były zarobki zarządu które z roku na rok szły w górę. W dodatku po latach zemściły się na firmie poczynanie Tramiela który bardzo źle traktował dystrybutorów. W 1994 roku już mało kto chciał pracować z Commodore. I wtedy Commodore stało się trupem.
Na tyle jednak atrakcyjnym trupem że Dell i Escom postanowiły pochylić się nad jego trumną i rozważały kupno tych zwłok. Dell chciał jednak dokonać audytu aby zorientować się jak nadgnite są te zwłoki. Z kolei ESCOM zaproponował 14 milionów dolarów i nie chciał dokonywać autopsji. Rzecz jasna przyjęto oferte Escmu i tak oto Commodore (a raczej to co po nim zostało) trafiło do nowego właściciela. Długo się nim jednak nie nacieszył bo w 1996 także zbankrutował ale to już jest dalsza część tej historii.
W każdym razie ten kto tknął się Commodore w latach późniejszych kończył marnie. I pewnie wam jeszcze o tym opowiem.
Tom Rollauer