WOJNY HANDHELDÓW – epizod pierwszy

Oda do tych co grali w szkole
Początek lat 90-tych to był prawdziwy boom jeśli chodzi o gry ale także i sprzęt na którym graliśmy. Marzeniem większości graczy było jednak to aby zabrać swój sprzęt do grania do kieszeni i grać tam gdzie aktualnie jesteśmy czyli na przykład w szkole. Na początku dostaliśmy proste gry LCD. I w latach 80-tych gier tych wyprodukowano bardzo dużo. Mieliśmy wyścigi samochodowe, strzelanki a potem pojawiły się rosyjskie gry w których łapaliśmy spadające jajka do koszyka sterując słynnym wilkiem z bajki „Wilk i zajec”. Były też gdy LCD które były naprawdę skomplikowane jak na przykład Gorgona gdzie przechodziliśmy naszym wojownikiem poszczególne levele. Jednak nawet ona była stosunkowo prosta (żeby nie powiedzieć prostacka). Szczytem techniki był Zaxxon który był miniaturową kopia automatu z tą właśnie grą. Posiadałem taki mini automat i rzeczywiście niewiele odbiegał od oryginału choć tez był gra LCD. Zastosowano w nim lustro które wyświetlało obraz z dwóch wyświetlaczy LCD robiąc z niego jeden. Tyle że każda gra się kiedyś nudzi. I tak właśnie było ze wszystkimi grami LCD. Ile można grać w to samo i pobijać swoje rekordy. Wszyscy czekali więc na coś nowego. Konsolę w której moglibyśmy wymieniać gry.
I właśnie na początku lat 90-tych dostaliśmy taką możliwość. A nawet trzy możliwości. Pierwsza z nich był rzecz jasna Game boy. Miniaturowa konsola z monochromatycznym wyświetlaczem w której mogliśmy wymieniać kartridże! I to było coś! Mimo że grafika Game boya nie był najwyższych lotów to i tak nie zwracaliśmy na to uwagi. To była pierwsza przenośna konsola która trafiła na rynek. Choć tak naprawdę wcale nie powinna być pierwsza. Stało się tak dlatego że Atari miało niezwykłą skłonność do strzelania sobie w stopę a czasem też i w kolano. Otóż właśnie ono opracowalo pierwsza przenośną konsolę a do tego taką która miała kolorowy wyświetlacz! Jakby tego było mało Atari Lynx bo o nim mowa był gotowy już w 1987 roku. Jego pierwotnym producentem była firma Epyx która dwa lata przed Game boyem dysponowała już działającym sprzętem. Tyle że firma ta miała poważne problemy finansowe ale tu na pomoc przyszło Atari. Sypnęli groszem ale zamiast wprowadzić czym prędzej ów konsolę na rynek zaczęli zasypywać gruszki w popiele. Szefowie lepali się po plecach ciesząc się że oto mają bardzo fajny sprzęt który dokona rewolucji na rynku. Nikt nie kuł żelaza póki gorące. Atari miało dojścia do deweloperów i mogło się z nimi szybko dogadać w sprawie produkcji gier na LYNX-a ale zamiast tego zaczęły się prace nad usprawnieniami konsoli. Tyle że niewiele z nich wynikało. Podstawową bolączką LYNX-a było to że zżerał baterie jak szalony. Tymczasem Game Boy tego problemu nie miał. Piętą Achillesową był tutaj z pewnością wyświetlacz. Ten zastosowany przez Nintndo był monochromatyczny, bez podświetlania i siłą rzeczy był energooszczędny. Atari Lynx był piękny i wyświetlał tyle kolorów co Amiga 500. To skutkowało dużym poborem energii. Tyle że Atari wcale nie zajęło się tym problemem a przez następny rok usprawnienia dotyczyły naprawdę kosmetyki. Oczywiście jak już wcześniej wspomniałem nie porozumiano się z deweloperami i kiedy w końcu LYNX zadebiutował na rynku w 1989 roku jedynymi grami na starcie były te przygotowane przez EPYX-a. Było ich zaledwie sześć. Tymczasem Game Boy już na starcie dostał ich ponad dwadzieścia a inne miały się ukazać niedługo po premierze. Atari liczyło że sam kolorowy wyświetlacz będzie tak dużym wabikiem że konsola sprzeda się sama.
Rok później Lynx dostał kilkanaście nowych gier z czego większość wyprodukował Epyx albo Atari. Nie wyglądało to źle ale tylko do momentu w którym nie napiszę że Game Boy w tym samym okresie czasu dostał kilkadziesiąt nowych tytułów. Szefowie Atari nadal jednak stali na stanowisku że to dwie różne konsole i nie da się ich porównywać. I pewnie było w tym dużo racji ale gracze wybierali GB mimo tego że wyglądał na technologicznie zacofanego przy LYNX-ie. Dobre samopoczucie Atari mąciła tez dosyć słaba sprzedaż i właśnie wtedy ktoś zauważył że konsola to jednak gry o których zapomniano. Sam EPYX i Atari nie były w stanie napisać tylu tytułów więc zwrócono się w końcu do deweloperów i na rok 1991 zapowiedziano wiele dobry tytułów. Ninja Gaiden, Hard Drivin’ czy Awesome Golf były zaledwie kilkoma z tej wydawniczej ofensywy. Atari zamierzało zmonetyzować swój wynalazek w 1991 roku. Tyle że ich spokój ducha zmąciła SEGA. Właśnie w 1990 roku wypuściła ona swój własny wynalazek czyli SEGA GAME GEAR który był przenośną wersją MASTER SYSTEM. Atari straciło jednocześnie swoją technologiczną przewagę bo SGG było tak samo zaawansowaną konstrukcją jak Ryś. Już na tarcie SGG dostał ponad dziesięć gier a kilka z nich było perełkami jak na przykład Super Monaco GP. Sega zapowiedziała także wiele nowych tytułów i rzeczywiście w 1991 roku dosyć mocno uderzyła kartridżami. Już sam fakt że SGG miała swój odpowiednik w postaci Master System dobre wróżyło całemu przedsięwzięciu bo jak się domyślacie każda gra która trafiła na dorosła konsolę dostawała od razu swój port na SGG. Tymczasem gry na Rysia były pisane tylko i wyłącznie pod niego. Zresztą Sega nigdy nie widziała w Atari konkurenta. Ich rywalem był Game Boy.
W 1991 roku SEGA wprowadziła także inne ustrojstwo które jeszcze bardziej pogrążyło LYNXA, mianowicie tuner telewizyjny który wkładało się do konsoli zamiast kartridża. Dziś w epoce smartfonów brzmi to śmiesznie ale w 1991 roku możliwość oglądania telewizji na przenośnym telewizorku była czymś niesamowitym. A co na to Game Boy? Nic. Szefowie Nintendo uśmiechali się ironicznie bo ich konsola sprzedawała się rewelacyjnie pomimo gorszych parametrów konsoli. SGG cierpiało zaś na taką samą chorobę jak LYNX czyli żarła baterie jak szalona. Miała jednak trochę mniejszy apetyt niż produkt Atari co różne czasopisma podkreślały a każdym kroku. Było lepiej. Niedużo lepiej ale lepiej. Tymczasem w samym 1992 roku na GB pojawiło się ponad STO GIER, na SGG nieco ponad tuzin a na LYNX niewiele ponad dwadzieścia. Nintendo jak zwykle odrobiło lekcje i skupiło się przede wszystkim na sofcie oraz flow. Nie inwestowało na starcie w wodotryski ale w grywalność i to przekładało się na sprzedaż konsoli. W 1993 roku już było niemal pewne że to własie Nintendo wygrało pierwszą handheldową wojnę. SEGA pogrążyła co prawda Atari ale było to Pyrrusowe zwycięstwo. Atari próbowało ratować sytuację modernizując swoją konsolę w 1991 roku. Zmieniono obudowę, dodano dźwięk stereo i zmieniono układ zasilający konsolę ale to nie pomogło.
Zarówno SGG jak i LYNX padły. SGG wykończył Game boy a LYNX wykończyło Atari jeszcze przed tym zanim konsola ukazała się na rynku. Nintendo (wraz GB Color) sprzedało ponad 118 milionów sztuk swojej konsoli. W tym czasie SEGA mogła się pochwalić sprzedażą na poziomie 11 milionów choć są tacy którzy twierdzą że dane te są zawyżone i w rzeczywistości nie sprzedano ich więcej niż siedem milionów. Na najniższym stopniu podium stanęło zaś Atari z trzema milionami sprzedanych konsol. Atari odpuściło już na zawsze ten temat ale SEGA próbowała jeszcze zagrozić pozycji Nintendo. Były dwie takie próby. Pierwszą z nich była SEGA NOMAD która miała być odpowiednikiem MEGA DRIVE. Była to konsola wielka i nieporęczna. Przegrzewała się i była bardzo awaryjna. Sprzedano ich milion sztuk a dziś są białymi krukami na Ebayu. Ostatnią próbą była zaś Sega Game Gear Core ale tutaj w zasadzie nie ma nawet o czym pisać bo umarła nim powstała na dobre. Nintendo zaś pozostalo potentatem handheldów. Dopiero Sony zaczął ich podgryzać swoim PSP a potem VITĄ.
Miałem wszystkie z opisywanych konsol. Pierwszą z nich był LYNX. I to był hit a ja dzięki niej stałem się rozpoznawalny w całej szkole. Każdy chciał zagrać albo choć popatrzeć jak gram. Można powiedzieć że byłem protoplastom dzisiejszych streamerów gejmingowych. Mankamentów tej konsoli było jednak wiele. Począwszy od baterii. Te Polskie starczały na maksymalnie półtorej godziny gry a o zachodnie odpowiedniki było wtedy trudno. Udało mi się potem kupić akumulatorki i to rzeczywiście trochę polepszyło sytuację. Ekran Lynxa był fajny póki grałeś w ciemniejszym pomieszczeniu. Gra na dworze była już niestety problematyczna gdyż nic nie było widać na ekranie. No i na koniec to co najważniejsze czyli gry. Kupiłem ją z trzema grami i z tymi samymi tytułami ją sprzedałem wiele miesięcy później. Najfajniejszą gra była California Games bo można w nią było grać z kolegami. Problem w tym że trzy tytuły szybko się znudziły a nowych nie było gdzie kupić. Nawet na giełdzie. Jakiś czas po Lynxie kupiłem SGG wraz z tunerem TV. I to właśnie on powstrzymywał mnie dosyć długo przed sprzedażą konsoli. Miała podobne mankamenty jak LYNX prócz wyświetlacza który był o wiele lepszy. Na początku lat 90-tyh gier było jak na lekarstwo, Ogólnie dorobiłem się chyba pięciu czy sześciu sztuk ale za to konsola robiła dosyć długo jako przenośny telewizor i to była naprawdę fajna opcja. Pierwszego Game Boya dorobiłem się dopiero gdzieś w 1995 roku i wspominam go chyba najcieplej jako konsolę. Minusem z pewnością był brak podświetlenia ekranu (następne modele już miały) ale cała reszta to nadrabiała. Była to naprawdę fajna konsola i miałem ja przez wiele lat.
Tom Rollauer