Rise of the robots

Rise of the robots – Time Warner Interactive (1994) PC, Amiga oraz konsole.
W 1994 rządziła i dzieliła jedna bijatyka. MORTAL KOMBAT. Wielu próbowało ją zdetronizować ale żadnemu się nie udało. Wtedy Warner który z impetem chciał wkroczyć na rynek gier podjął rękawicę rzuconą przez Acclaim i wypuścił na rynek grę zajmującą 10 dyskietek. Rise of the robots. A zrobili to z przytupem. Muzykę skomponował sam Brian May z Queen i w 94 roku to robiło wrażenie. Gra miała niesamowitą grafikę na poziomie opadu szczęki i zbierania jej z podłogi. Nawet na Amisi 500 gra wgniatała w fotel. Animacje nie tylko dorównywały tym z MK ale nawet były lepsze. Scenariusz… chyba jakiś był. Niebieski robot leci do jakiejś fabryki robotów i nawala się z innymi robotami. Kto jednak szuka fabuły w bijatyce. Gra odniosła oszałamiający suk… No nie całkiem.
Było pięknie, kolorowo i wspaniale grało z głośniczków ale to nie wystarczyło. Może i Warner znał się na filmach ale w grach dopiero raczkował. I to było widać w ROTR. Po pierwsze mogliśmy bić się tylko niebieskim cyborgiem (WHAT??). Nie mogliśmy się wcielić w inne roboty. Chyba że graliśmy z kumplem. Wtedy on mógł grać innym robotem ale my i tak musieliśmy grać niebieskim. Nie wiem kto to wymyślił ale moim zdaniem powinien za ten pomysł zostać wyrzucony na bruk. Po drugie… gra nie była brutalna. Nie było krwi, flaków czy wyrywanych kręgosłupów. Czy sypiące się śrubki mogły wywołać jakiekolwiek emocje? Czy wyrwanie innemu robotowi mechanicznego ramienia miało jakikolwiek sens dla gracza spragnionego szalonej brutalności? Gra nudziła się niezwykle szybko. Najczęściej już po tym jak pierwszy raz ją ukończyliście i zagraliście kilka walk z kolegą. Cała para poszła w gwizdek. Zabrakło MIODNOŚCI (oraz krwi i flaków).
ROTR było przecudną technicznie wydmuszką. Wydmuszką pustą niczym bęben. Niebieski cyborg który miał się stać postacią kultową stał się najsłabszą postacią w grze z którą ciężko się było identyfikować (wogóle ciężko się jest identyfikować z robotem). To jednak nie zniechęciło Warnera i wydał jeszcze część drugą w której już mogliście wybrać innego robota ale zaliczyła ona o wiele gorszy wynik finansowy niż część pierwsza. Dodam jeszcze od siebie że gra miała bardzo niski poziom trudności i nawet na hardzie przejście jej nie sprawiało żadnej trudności.
Tom Rollauer